20 lipca to ważna dla mnie data. To dzień urodzin mojej ukochanej żony Monisi. W tym roku tak wyszło, że w tym tygodniu jest z dziećmi w Gdańsku. Ja niestety, z uwagi na obowiązki zawodowe, nie mogłem tego czasu spędzić z nimi. Ważne jednak dla mnie było to, by dzień urodzin spędzić, chociaż w jakimś stopniu w Monisią. Zaplanowałem więc niespodziankę, czyli wizytę w Gdańsku.
Zamówiony prezent dotarł, można powiedzieć w ostatniej chwili, bo we wtorek. Udało mi się go jednak odebrać. Zakupiłem kartkę oraz bilety na pociąg i byłem przygotowany do realizacji mojego pomysłu.
Nastała środa, budzik zadzwonił o 5 rano. Zanim się podniosłem z łóżka, minęło niestety kilka minut, bo do późna przygotowywałem sobie obiad na najbliższe dwa dni. Być może kiedyś zacznę się dzielić przepisami, na razie jednak moja wege kuchnia to ciągła improwizacja, która daje mi niesamowitą frajdę, chociaż potrzebuje czasu. Wstałem ok. 5:20. Szybka toaleta, ubranie się i wyszedłem z domu. Kierunek basen na Polnej. Chciałem trochę popływać, tak by pojawić się w pracy w okolicach 7 rano. Niestety moje Ostre nadal jest w serwisie, wiec posiłkowałem się rowerem miejskim. Wypożyczyłem rower przy stacji metra Racławicka i przejechałem do Politechniki. Potem krótki spacer i kilka minut po 6 zameldowałem się na basenie. Zgodnie z planem popływałem 40 minut i udałem się do pracy, w której pojawiłem zgodnie z planem. Niestety Monisia miała tego dnia niezbyt dobry humor. Po uzgodnieniu z Szefem mojego wcześniejszego wyjścia, o 14:15 udałem się na Dworzec Centralny, na który przybyłem sporo przed odjazdem pociągu. W drodze pociągiem wysłałem Monisi zdjęcie biletu z pytaniem czy skusi się na wieczorny spacer po Gdańsku :). Czas w pociągu wykorzystałem na napisanie życzeń, które miałem ułożone w głowie. Podróż minęła dość szybko, chociaż żar lejący się z nieba i niedziałająca klimatyzacja nie poprawiały komfortu. Na miejsce dotarłem zgodnie z rozkładem. Monisia z dziećmi czekała już na peronie. Przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać ze wzruszenia. Gdy wręczyłem jej kartkę, którą od razu przeczytała, rozkleiła się i tuliła jeszcze mocniej. Jak niewiele trzeba, żeby Bliski płakał ze szczęścia :). Cudowne uczucie :).
Monisia zaprosiła mnie na kolację, byś świętować swoje urodziny, do Naszej ulubionej gdańskiej knajpki „Mąka i Kawa„, do której udaliśmy się SKM-ką. Knajpka znajduje się w Galerii Metropolia i skradła Nasze serca w pewien listopadowy weekend.
Fantastyczny klimat, jedzenie, obsługa i jeszcze lepsza kawa z własnej palarni sprawiają, że zawsze wracamy tam z ogromną przyjemnością. Złożyliśmy zamówienie, po czym wręczyłem Monisi właściwy prezent – naszyjnik. Zaskoczenie na jej twarzy było ogromne. Po jego wyjęciu zaczęła się nad nim rozpływać i odrazu chciała bym go jej założył. Widać było, że jej się podoba, co sprawiło mi jeszcze większą radość. Faktycznie pasował do niej idealnie, jest, jak go określiła, „delikatny, subtelny i jednocześnie elegancki”, czyli taki jak ONA.
Takie chwile, gdy aż radość i szczęście Bliskiej osoby bije aż z oczu, to coś co jest naprawdę Ważne w życiu.
Przemiły, wspólnie spędzony czas pozostanie w Naszej pamięci na długo, gdyż był wyjątkowy, bo wyjątkowe były okoliczności :).
Po kolacji zrobiliśmy sobie mały spacer. Monisia na każdym kroku dawała mi odczuć, jak wiele znaczy dla niej to że przyjechałem :), a ja cieszyłem się tym, że jestem dla Niej ważny, tak jak Ona dla mnie.
Przed snem, porozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale widać było, że emocje dnia powodują zmęczenie i senność. Przytuliliśy się do siebie i zasneliśmy, ciesząc swoją bliskością.
Rano pobudka, szybka toaleta, kawa, plecak i na dworzec. Pociąg przyjechał punktualnie, ale na trasie zrobiło się niewielkie, na szczęcie, opóźnienie.
Całą drogę uśmiechałem się. Nie potrafię opisać, jak rozpierała mnie radość z powodu realizacji mojej małej niespodzianki. Łzy szczęcia Monisi, które towarzyszły Nam cały wieczór tylko utwierdząły mnie w poczuciu, że to było TO :).
I to jest w tym wszystkim NAJCUDOWNIEJSZE 🙂