Kolejna podróż i kolejny czas na przemyślenia. Lubię podróże pociągiem, bo to czas na złapanie dystansu, przemyślenie spraw i zatrzymanie się na chwilę, chociaż pociąg gna :).
Za mną fantastyczny weekend u Przyjaciół w Szczeblewie, domku, ze słomy i gliny, będącym spełnieniem Ich marzenia. Marzenia, które kiełkowało przez wiele lat, aż w końcu przybrało rzeczywistą postać. To miejsce, położone w lesie, jest dla Nich, ale i dla Nas, gdy tam przyjeżdżamy, taką sposobnością na zwolnienie, ucieczkę od codziennego zabiegania, dającym wytchnienie, relaks i odprężenie. To również miejsce, które Nas łączy, daje możliwość spędzenia Wspólnego czasu na rozmowie, biesiadzie czy po prostu cieszenie się życiem. Z czasem doceniam coraz bardziej takie rzeczy, bo wiem, że to w nich jest siła relacji. A to one, co pokazał ostatni czas, są w życiu bardzo ważne. Owszem, są ludzie, który lubią samotność, ja jednak do nich nie należę. Czasem, myślę jak każdy, potrzebuję czas sam na sam, generalnie rzecz biorąc jest jednak człowiek lubiącym spędzać czas z innymi.
Przez wzgląd na różne okoliczności, nie miałem dużej ochoty jechać na ten weekend. Zabiegany piątek, chociaż wolny, potem podróż, jedynie sobota na miejscu, bo w niedzielę rano już powrót, by pomóc Teściowej, to wszystko odbierało mi chęć wyjazdu.
Marcin, tak jak się umawialiśmy, zorganizował spływ kajakowy rzeką Skrwą. Dwie godziny w kajakach, potem ognisko. Pierwotnie miała być pizza, ale Marcin stwierdził, że piec potrzebuje więcej czasu by się rozgrzać, dlatego zarządził ognisko. Za to pizza była w piątek, udało Nam się dojechać tak by się jeszcze załapać. Dzieciaki, pełna ekscytacja i radość. Jedno trzeba przyznać – pizza z pieca w Szczeblewie jest wyjątkowa :). Biesiadowaliśmy do 1 w nocy i cieszyliśmy wspólnym czasem, którego w ostatnim czasie jest całkiem sporo. Ja się z tego Bardzo cieszę 🙂
Sobota to dzień spływu. Płynęliśmy na 8 kajaków, zatem dość sporą ekipą. Ja płynąłem z Miłkiem, a Monisia z Polą. Nawet nie przypuszczałem, że będę mieć z tego tyle frajdy. Miło też się cieszył i ekscytował, ale też złościł, zwłaszcza jak się ociągałem z wiosłowaniem i zwalnialiśmy. On chciał być pierwszy :). Muszę z nim porozmawiać o tym czy patrzył na to jak na zawody. Cudowne były momenty, w których przestawałem wiosłować i dawałem się ponieść prądowi. Niestety były one krótkie, bo chwile relaksu, przerywało ponaglanie Miłka – Tato szybciej! :). Niemniej, był to fantastyczny czas na łonie przyrody. Dzieciom pokazaliśmy kolejny sposób na aktywny wypoczynek, a sami mieliśmy czas na chwilę zapomnienia :).

Trasę spływu, ok. 5 km, pokonaliśmy w niecałe 2 godziny. Potem czas dla dzieci na placu zabaw w ośrodku Cieszewo i powrót do Szczeblewa na ognisko.
Szykowanie biesiady, kiełbasek, sałatek, rozpalanie ogniska to bardzo miły czas, który również łączy. Pokazuje, jak fajnie potrafimy podzielić się pracą, by sprawnie osiągnąć cel. Dzieciaki w amoku, radość z ogniska, wspólna zabawa, to wszystko razem wywoływało uśmiech na twarzy, bo przecież dzieciństwo to taki piękny czas.
Po całym dniu na dworzu, najedzeni i pokąsani przez komary, drapiąc się gdzie tylko się da, ok 23 poszliśmy spać. Chciałem jeszcze posiedzieć, bo bardzo lubię patrzeć się na ognisko, uspokaja mnie to niebywale, jednak szalejące komary i świadomość, że rano czeka mnie podróż z najbliższymi, sprawiła, że zdecydowałem się położyć.
Niedziela to powrót, ale po leniwym, baaardzo spokojnym poranku i wspólnym śniadaniu z Przyjaciółmi na tarasie:).
Podróż to dla mnie ostatnio czas będący możliwością do rozmowy, z czego chętnie korzystam. Dzieciaki dość szybko zasypiają, więc mamy czas by omówić dotyczące ich tematy. Rozmawiamy też o Nas, o Naszych celach, priorytetach i wizjach. Monisia mocno wspiera mnie i dopinguje w moich decyzjach. Rozumie, że to co planuje, to duża zmiana, ale wiem, że mogę na Nią liczyć, bo mi ufa. Wierzy w to, że mam pomysł na siebie. Teraz ja mam potrzebę, by ona dowiedziała się co chce w życiu robić i by zaczęła to robić.
W czasie podróży powrotnej Monisia powiedziała mi, że dojrzała i oswoiła się z decyzją o przeprowadzce do Głoskowa :). Poczułem, że nie jestem sam w tym uczuciu, że to Nasz Wspólny cel. Chcemy tego oboje, więc czas działać. Tak jak Marcin i Marzenka zrealizowali swoje marzenia i mają swoje miejsce na ziemi – Szczeblewo, tak My też zaczynamy w końcu faktycznie działać by mieć SWOJE miejsce. Bo to Ważne :).
Po powrocie do domu, wspólnym posiłku i małym odpoczynku, Monisia z dzieciakami wzięła rowery, ja założyłem strój i buty do biegania i wyszliśmy się trochę poruszać. Ja miałem do zrobienia „trening”, a że bardzo lubię biegać w towarzystwie rowerowej Rodzinki to złożyło się idealnie.
Na koniec zaplanowałem niespodziankę, oczywiście lody :). Planowo miały być na Ursynowie, ale ostatecznie skończyliśmy w małej kafejce przy Bukowińskiej – MOOCafe 🙂
I to było przemiłe podsumowanie tego fantastycznego weekendu.
Weekendu, który spędziliśmy z ludźmi, którzy są dla Nas ważni 🙂