Dają siłę i moc 🙂
Poranek, początek dnia, jest coś niezwykłego być częścią tego fantastycznego widowiska, budzenia się świata do życia, po nocnym relaksie.
Owszem, mam świadomość tego, jak wiele zwierząt jest aktywnych nocą, w mieście również, ale nie zwykłe jest to jak świat reaguje na słońce, które daje życie.
Dla mnie od pewnego czasu, już kilku lat, to czas tylko dla mnie w ciągu dnia. Rodzinka śpi, a ja mam możliwość realizowania się pod kątem sportowym. Pobudka o 5 rano, rozbudzenie się, najczęściej leniwe, odpalenie „Pierwszego śniadania”, czasem kawa i poranna sesja jogi, dokładnie 11,5 minuty. Zadziwiające jest to jak te kilka skłonów i prostych ćwiczeń, poprawia moje poranne bieganie. Po pobudkowym zestawie czas na przebieżkę lub przejażdżkę. Od kilku lat skupiam się na długości aktywności, a nie na tempie. To daje mi większą radochę, bo liczy się to że ruszałem się przez jakiś czas, a nie to czy robiłem to w takim czy innym tempie. Jestem amatorem i traktuję sport jak coś co ma dawać przyjemność, bo to o nią z założenia chodzi. Przy tym podejściu wyniki schodzą na daszy plan. I bardzo dobrze.
Wyjątkiem są wtorki, ale to przez to że idę na basen na Polną, by mieć możliwość iść z synkiem na basen popołudniu.
Wypełnienie porannych rytuałów daje mi poczucie spokoju i realizacji. Mam mnóstwo siły i mogę cieszyć się kolejnym fantastycznym dniem pełnym nowych wyzwań.
Pewną nowością dla mnie jest to, że postanowiłem w porannym rytuale upchnąć jeszcze czas na medytację, tak by mieć czas m.in.: na ułożenie sobie kolejnego wpisu na blogu, ustalenie harmonogramu pracy czy też przemyślenie jakiejś nurtującej mnie kwestii. Ten poranny czas tylko dla mnie, to niezwykły element dnia, może być bowiem inspiracją lub czasem do zdobycia odwagii.
Poranne rytuały polecam prawie każdemu. Nie sprawdzą się one osobom, z oczywistych względow, które mają chronotyp wilka.